O tym, że upadłość konsumencka jest często ostatnią deską ratunku z pewnością przekonało się już wielu dłużników. Z kolei o tym, że występuje popyt na usługi prawne związane z postępowaniem upadłościowym świadczyć może ilość podmiotów/kancelarii, które oferują swoje usługi pod kątem upadłości. Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu konkurencyjnych kancelarii było "jak na palcach obu rąk". Obecnie są ich setki, a internet pęka w szwach od oddłużeniowych kancelarii. Konkurencja nie jest niczym złym, a rynek przecież ogromny. Powiedziałbym nawet, że jest pożądana zarówno z punktu widzenia klienta, jak i prawników. Często zmusza do oferowania usług w bardziej przystępny dla klienta sposób, może powodować spadek cen, a także zmusza do większej kreatywności samych prawników zajmujących się upadłością. Problem może pojawiać się jednak wtedy, gdy zainteresowani upadłością słyszą stek bzdur, który ma się nijak do późniejszej upadłości konsumenckiej. Wszystko tylko po to, aby kancelaria otrzymała swoje wynagrodzenie.
Co do wynagrodzenia kancelarii. Zdarzają się klienci, którzy są oburzeni koniecznością zapłaty za prowadzenie sprawy. Proszę jednak pamiętać, że taka jest nasza praca. Rozumiemy, że dłużnik chcący ogłaszać upadłość niekoniecznie musi spać na pieniądzach, ale z drugiej strony nikt go nie zmusza do zlecania swojej sprawy kancelarii. Podejrzewam, że budowlaniec też mi nie postawi za darmo domu 🙂
Sprawdź jak samodzielnie przygotować wniosek o upadłość konsumencką!
Wracając jednak do meritum artykułu. Chciałbym Państwu wskazać kilka najczęstszych błędów (celowych lub nieumyślnych) lub twierdzeń, które powinni pobudzić Waszą czujność przy wyborze kancelarii do prowadzenia upadłości konsumenckiej.
Brak pełnomocnika w sprawie
Często mamy do czynienia z klientami, którzy już komuś "zlecali" prowadzenie sprawy. Praca zleceniobiorcy ograniczyła się jedynie do sporządzenia treści uzasadnienia wniosku o ogłoszenie upadłości. Co ważne, pod wnioskiem nie podpisywał się rzekomy pełnomocnik, a sam dłużnik (proszę podpisu pod wnioskiem nie mylić z oświadczeniem o prawdziwości danych. Są to dwie odrębne rzeczy). Gdy klient zadawał pytanie czemu to on sam podpisuje i składa wniosek, to w odpowiedzi słyszał: "bo to niedobrze wygląda w sprawie przed sądem, gdy ktoś ogłasza upadłość i reprezentuje go pełnomocnik. Przecież taka osoba nie może mieć pieniędzy...".
Śpiewka słyszana już od wielu klientów, którzy byli w tego typu sytuacji. W ponad tysiącu spraw, które prowadziliśmy jedynie raz sąd zapytał skąd klient miał środki na opłacenie wynagrodzenia.
W 99% przypadków pod wnioskiem nie było podpisu pełnomocnika, bo rzekomy pełnomocnik nie posiada uprawnień do reprezentowania przed sądem. Celem przypomnienia - pełnomocnikiem w sprawie upadłościowej może być doradca restrukturyzacyjny, adwokat lub radca prawny. Przed wyborem kancelarii warto zatem zapytać o to, kto go będzie formalnie reprezentantem. Jeśli usłyszycie Państwo, że nie będzie takiej osoby, to warto zachować czujność. Nawiasem mówiąc, uprawnienia do reprezentowania przed sądem nie czynią od razu kogoś takiego ekspertem. Z drugiej strony zdarzają się bowiem osoby, które uprawnień nie mają, a potrafią pomóc przy przygotowywaniu wniosku.
Rażąco wysokie lub niskie wynagrodzenie kancelarii
Z punktu widzenia dłużnika często czynnikiem decydującym jest cena. Założenie mylne, bowiem zakup tanich butów najczęściej wiąże się z zakupem a) kiepskiej jakości obuwia, b) koniecznością ponownego zakupu, gdy pierwsze ulegną zniszczeniu. Podobnie jest w przypadku usług prawnych. Cena rażąco niska i znacznie odbiegająca od pozostałych może wiązać się z koniecznością ponoszenia kolejnych wydatków w przyszłości.
Z drugiej strony, czy wskazane jest zatem wybieranie najdroższej kancelarii? W mojej ocenie, to zależy. Głównie od stopnia skomplikowania sprawy. Upadłość upadłości nierówna i w zasadzie podobnie będzie z ceną. Jeśli stan faktyczny nie jest szczególnie skomplikowany, to opłata przekraczająca kilkanaście tysięcy złotych jest raczej wygórowana. W sprawach prostych wynagrodzenie mieści się w przedziale od kilku do wspomnianych kilkunastu tysięcy złotych. Cena zależy również od zakresu pracy, na który umawiają się strony.
"Przedsiębiorca może ogłosić upadłość konsumencką"
Twierdzenie regularnie powtarzane na różnych "eksperckich" blogach, które ma się nijak do rzeczywistości. Przedsiębiorca nie może ogłosić upadłości konsumenckiej, bo... jest przedsiębiorcą. W takiej sytuacji zastosowanie mają przepisy części ogólnej prawa upadłościowego. Dłużnik będący przedsiębiorcą ogłasza zatem upadłość na zasadach ogólnych. Zwaną też często "upadłością przedsiębiorcy" lub "upadłością gospodarczą".
Inną sprawą jest to, że były przedsiębiorca może ogłosić upadłość konsumencką, ale dopiero wtedy, gdy zostanie wyrejestrowana działalność gospodarcza, a osoba ta uzyska status konsumenta. Jest to jedna z trzech przesłanek umożliwiających ogłoszenie upadłości, obok stanu niewypłacalności i ośrodka życia na terenie Polski.
"Ma Pani nieruchomość? Proszę zrobić darowiznę/sprzedać, a syndyk nic nie zabierze"
Ucieczka z majątkiem przed upadłością jest w zasadzie mało skuteczna i może prowadzić do odmowy oddłużenia. Jednakże często słyszymy, że inne kancelarie radzą, aby przed złożeniem wniosku o upadłość "zrobić darowiznę, a sąd przecież się o tym nie dowie...".
Domyślam się, że mówienie tego co klient chce usłyszeć raczej przybliża do zawarcia umowy, ale w powyższym przypadku konsekwencje mogą być opłakane. Dlaczego? Darowizna zostanie odnotowana w urzędzie skarbowym. Jest to w zasadzie jedno z pierwszych miejsc, do których zgłasza się syndyk po otrzymaniu akt sprawy celem pozyskania informacji na temat czynności prawnych upadłego dotyczących majątku. Dodatkowo, darowizna w krótkim okresie czasu przed dniem złożenia wniosku o upadłość będzie bezskuteczna. Przedmiot darowizny i tak wejdzie do masy upadłości.
Co jeśli czynność prawna jest jednak skuteczna względem masy upadłości? Jeśli darowizna została dokonana, gdy dłużnik posiadał już zobowiązania, to może zostać ona odebrana jako celowe pogłębianie stanu niewypłacalności. Przypominam, że takie zachowanie skutkuje odmową oddłużenia w upadłości lub odmową ustanowienia planu spłaty wierzycieli i umorzenia pozostałych zobowiązań.
Jak to jest ze sprzedażą nieruchomości? Sprzedaż mieszkania na własną rękę, a następnie zapłata wynagrodzenia kancelarii (połowa kwoty uzyskanej ze sprzedaży), a reszta przeznaczona na "spłatę" pożyczki u cioci i babci jest kiepskim pomysłem. Niestety, takie rozwiązanie zostało zaproponowane klientowi, którego gościliśmy ostatnio w biurze na konsultacji. Dodatkowo, skutki mogą być opłakane i postępowanie zakończy się jak w przypadku wspomnianej już darowizny.
Inaczej wygląda sprawa, gdy dłużnik sprzedaje jakąś ruchomość (np. samochód wart parę tysięcy), aby część przeznaczyć na prowadzenie sprawy, a resztę na częściową spłatę zobowiązań i/lub bieżące utrzymanie. Do tego wszystkiego potrzebny jest jednak zdrowy rozsądek.
"Jak Pan nam zleci sprawę, to zrobimy tak, że syndyk nie zabierze nieruchomości"
Kłamstewko o bardzo krótkich nóżkach. Wystarczy parę miesięcy od dnia złożenia wniosku, aby dłużnik przekonał się, że będzie odwrotnie. W dniu sporządzania niniejszego artykułu zadzwonił do nas potencjalny klient, który uparcie twierdził, że zachowa mieszkanie mimo ogłoszenia upadłości. Bo tak mu obiecała inna kancelaria.
Niestety, na podstawie art. 61 ustawy Prawo upadłościowe z dniem ogłoszenia upadłości majątek upadłego staje się masą upadłości, która służy zaspokojeniu przez wierzycieli.
Ustanowiona hipoteka na nieruchomości i zatajenie takiego zobowiązania we wniosku o upadłość nie ma tutaj absolutnie znaczenia. Pierwszą rzeczą, którą zajmie syndyk będzie wspomniane mieszkanie.
Sprawdź jaki wpływ na nieruchomość ma ogłoszenie upadłości!
Jeśli ktoś z Państwa miał sposobność usłyszeć podobne rewelacje, to zachęcam do poszukania innej kancelarii.
Ukrywanie dochodów
Kilka tygodni temu na konsultacji pojawił się klient, który 4 dni później miał mieć rozprawę w kontekście ogłoszenia upadłości konsumenckiej. Mieszkaniec Trójmiasta pojawił się w naszym biurze, bo kancelaria której zlecił prowadzenie sprawy nie chce (!) z nim stawić się na rozprawie. Miał on zatem kilka pytań odnośnie tego, czego należy się spodziewać podczas wizyty w sądzie. Sprawa była prowadzona jeszcze na zasadach poprzedzających nowelizację z marca 2020 r. i istotne zatem były przyczyny niewypłacalności.
Pokuszę się jednak o twierdzenie, że nad klientem czuwała opaczność, ponieważ:
a) osoba przygotowująca wniosek umyślnie zataiła najistotniejsze okoliczności powodujące powstanie niewypłacalności. W mojej ocenie z pewnością doprowadziłyby one do oddalenia wniosku o upadłość;
b) dłużnikowi zostało doradzone, aby zataił swoje wynagrodzenie za pracę. Owe zatajenie miało polegać na tym, że pracodawca miał przelewać środki na rachunek bankowy partnerki dłużnika, a ten miał nie wspominać sądowi i syndykowi, że wykonuje pracę zarobkową.
To nic, że zatajenie powyższych informacji przed sądem lub syndykiem może wiązać się z pozbawieniem wolności od 3 miesięcy do lat 5, a już z pewnością doprowadzi do umorzenia postępowania upadłościowego. Przecież pod wnioskiem podpisał się sam dłużnik 🙂
Potrzebujesz pomocy w upadłości konsumenckiej?
Sprawdź jak możemy Ci pomóc lub skontaktuj się z nami: 58 380 26 56!
Autor artykułu:
Filip Kozik – syndyk i doradca restrukturyzacyjny, specjalizujący się w sprawach na gruncie prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego.